Różnymi drogami prowadzi Opatrzność. Bywa, że zakonnik przebywa poza domem zakonnym – w domu rodzinnym lub w innym domu prywatnym – i nie umniejsza to wierności i szczerości jego poświęcenia się Panu Bogu, i owoców służby duszom.
Na przykład o kleryckich latach o. Pio pisze biograf:
„Sześcioletnie studia odbył w różnych klasztorach. W tym czasie wielokrotnie powracał do domu rodzinnego ze względu na zły stan zdrowia (…). Przyszedł czas, gdy konieczne okazały się częste powroty do domu rodzinnego, gdzie brat Pio mógł odpocząć i podreperować zdrowie. W konsekwencji, w tym okresie częściej bywał w Pietrelcinie niż w klasztorach. W domu rodzinnym jednak, w miarę możliwości, kontynuował naukę, utrzymywał stały kontakt z przełożonymi, zwłaszcza z ojcem Benedetto i ojcem Agostino z klasztoru San Marco in Lamis (…).
Przełożeni otaczali go serdeczną troską, pomagali mu w zakończeniu studiów, które go obowiązywały, zabiegali o wszystko, co było mu niezbędnie potrzebne. Uważano, że był chory na gruźlicę. Była to zgodna diagnoza wielu znanych lekarzy. Wiele razy wzywali go do życia we wspólnocie zakonnej, ale w końcu musieli zrezygnować, gdyż stan jego zdrowia ciągle się pogarszał”.
Także już po święceniach kapłańskich
„Ojciec Pio pozostał w Pietrelcinie (…). I zaledwie po miesiącu przydarzyło się mu coś niezwykłego. Znajdował się na polu, modlił się i medytował w cieniu wiązu. I nagle poczuł silne pieczenie na dłoniach rąk.
Były to pierwsze objawy stygmatów. Dopiero po upływie roku postanowił poinformować o tym swoich przełożonych. Powiedział, że znaki te spowodowały w jego życiu wielkie zamieszanie, tak że prosił Pana Boga w modlitwie, aby one znikły. I tak się stało.
Znaki te pozostały jednak niewidzialne i, od tego czasu, sprawiały mu straszliwe cierpienia, zwłaszcza w piątki i w Wielkim Tygodniu. Stan zdrowia pogarszał się coraz bardziej. Próby życia we wspólnocie tego czy innego klasztoru kończyły się na niczym.
Aby trochę odpocząć i nabrać sił, zmuszony był powracać do Pietrelciny na dłuższe okresy. Ojciec Pio osiedlił się na stałe w Pietrelcinie. Dzielił swój czas na pobyt w miasteczku, gdzie mieszkał w domu swego brata Michele, i na pobyt na wsi, gdzie jego przyjaciel i kuzyn Mercurio Scocca – mieszkający po sąsiedzku – dał mu do dyspozycji wygodny pokoik. Ojciec Pio pomagał ks. Salvatore Pannullo w duszpasterstwie parafialnym, w jedynej parafii Pietrelciny, praktycznie zastępując proboszcza.
W tym czasie udzielił wiele chrztów. Dostrzegano jego głęboką pobożność, z jaką wykonywał każde swoje zadanie. Poświęcał wiele czasu na odprawianie Mszy Świętej i tym więcej, kiedy odprawiał sam. Niekiedy zakrystian, który mu służył, oddalał się, aby załatwić swoje sprawy. Po powrocie często spotykał go jeszcze przy ołtarzu.
Po święceniach kapłańskich przebywał w Pietrelcinie przez następnych sześć lat, z przerwami na pobyt w Neapolu w koszarach i w szpitalu wojskowym, w którym lekarze wojskowi badali go kilkakrotnie, potwierdzając przy tym diagnozę postawioną przez innych lekarzy. W końcu zwolnili go z obowiązku służby wojskowej (…).
W końcu, po różnych przeżyciach, latem 1916 roku znalazł się w San Giovanni Rotondo, gdzie natychmiast poczuł się bardzo dobrze i poświęcił się kształtowaniu dusz (…). Pomijając kilka niezbędnych wyjazdów, od 1918 roku przebywał w San Giovanni Rotondo do końca swego życia”.
Różnymi drogami prowadzi Opatrzność. Bywa, że zakonnik przebywa poza domem zakonnym – w domu rodzinnym lub w innym domu prywatnym – i nie umniejsza to wierności i szczerości jego poświęcenia się Panu Bogu, i owoców służby duszom.