Nic tu odkrywczego. Nie o odkrywczość chodzi.
Czasy zamętu powszechnego wtargnęły w sam środek Kościoła. Problem nie jest nowy. A z pewnością od ponad pięćdziesięciu lat intensywnie postępuje.
Jeśli w dyskursach różnych wskazuje się, że to ci biskupi niemieccy coś tam, coś tam…, to zaprawdę jeszcze dalecy jesteśmy od prawdy.
Złożony, wielowarstwowy i powszechny problem zdrady wiary katolickiej nie wyczerpie jedno czy drugie sprawne gazetowe hasło.
Tak zwana inteligencja katolicka, zdaje się, miałaby coś do zrobienia. Dojrzali diagności pilnie potrzebni.
Postulat fundamentalnie jest jeden: dopuścić prawdę do głosu.