Czasy zamętu powszechnego. Nie ma nic zdrożnego, jeśli rzeczowo dociekamy, kto w Kościele jest masonem, albo kto mówi i działa jak mason, albo kto, ile i jakich błędów nawprowadzał do Kościoła przez ostatnie lat kilkadziesiąt.
I wszelkie inne starania, mające na celu odkrycie prawdy o niszczeniu Kościoła, katolickiej doktryny, kultu i moralności są uprawnione, a nawet są obowiązkiem duszy katolickiej, która wiedzieć powinna, co jest istotnie katolickie, a co nim nie jest. A wiedzieć powinna, aby to, co jest katolickie, przyjąć, a to, co katolickim nie jest – odrzucić.
Równocześnie powinna nam towarzyszyć rzetelna troska o uświęcenie i zbawienie własnej duszy. Czemu bowiem miałaby służyć nasza wiedza o masońskich wpływach w Kościele, jeśli nasza dusza leżałaby odłogiem, w grzechu i bezczynności?
Troska o uświęcenie i zbawienie własnej duszy skupia się, jak w soczewce, w szczerej, pokornej, dobrej spowiedzi. Diabeł skutecznie wygasił w wielu duszach zainteresowanie Sakramentem Pokuty.
Troskę o duszę należy powierzać spowiednikowi nieskazitelnej katolickiej ortodoksji. Nawet jeśli trzeba dojechać 100 kilometrów. Albo więcej.
A w konfesjonale nie udowadniamy spowiednikowi, że nie jesteśmy tacy źli, ale z pokorą i z sercem skruszonym wyznajemy Bogu nasze własne grzechy, któreśmy wobec Boga i ludzi popełnili.