Tunc accedentes discipuli eius, dixerunt ei: Scis quia pharisaei, audito verbo hoc, scandalizati sunt?
„Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Wiesz, że faryzeusze zgorszyli się, gdy usłyszeli to powiedzenie?»” (Mt 15, 12).
Nie chodzi o ekscentryczne interpretacje. Same fakty wołają.
Do Polski dociera tylko część informacji o wypowiadanych słowach i działaniach podejmowanych przez ludzi, którzy zajmują(?) najwyższe urzędy w Kościele. Chodzi o te słowa i o te działania, które – oględnie mówiąc – budzą poważne zastrzeżenia i zmuszają do stawiania poważnych i najpoważniejszych pytań.
Ten fakt, że do Polski docierają nie wszystkie tego typu informacje może mieć dwojakie skutki. Pozytywne – mniej ludzi się zgorszy, mniej zacznie wątpić i mniej odejdzie od wiary i od Kościoła. Negatywne – znaczna część ludzi nadal będzie żyć w nieświadomości niezwykle groźnych procesów dalszego rozmontowywania wiary katolickiej (zagrożone jest zbawienie ogromnej liczby dusz).
Ludziom publikującym nie jest łatwo rozsądzić co, komu, gdzie i jak powiedzieć lub napisać, by nie gorszyć.
Ale i… ludziom publikującym nie jest łatwo rozsądzić co, komu, gdzie i jak powiedzieć lub napisać, by nie uchybić prawdzie i nie zaniedbać przestrogi należnej odbiorcom.
Prawowity katolicki papież, św. Grzegorz Wielki, napisał: „Nawet jeśli prawda może powodować zgorszenie, lepiej dopuścić do zgorszenia niż wyrzec się prawdy” (Homiliae in Ezechielem Propheta).
Powaga sytuacji, w jakie znalazły się dzisiaj rzesze katolików, jest identyfikowana tylko przez niektórych.
Postulat ciągle jest jeden, podstawowy: dopuścić prawdę do głosu.