Non enim dedit nobis Deus spiritum timoris sed virtutis, et dilectionis, et sobrietatis.
„Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia” (2 Tm 1, 7).
Ach, ci wirtuozi posłuszeństwa. Mali komsomolcy. Chętnie by nas, rzymskich katolików, globalnie oduczyli myślenia i do gruntu zdemobilizowali nasz umysł, aby zatracił nawet ochotę do elementarnego rozróżnienia prawdy i fałszu. Uff!
A postulat bazowy jest zawsze ten: Dopuścić prawdę do głosu. Zwłaszcza w sprawach wiary.